Środa, 24 czerwca 2015 | 14:01:30
Zaczyna się robić fajnie
Napisałąm mega długaśny post, niestety ( nie po raz pierwszt zresztą) nie zapisał się.
Napiszę więc jeszcze raz i postaram sie tym razem zawrzeć meritum sprawy.
Otóz, skąd taki tytuł.Ano stąd, że jest fajnie. W sensie fizycznym i psychicznym.
I dlatego spieszę się podzielić radośćią z faktu że tadamtadam- ćwiczę.
Wczorajszy dzień był przełomowy. Pierwszy porządny trening i o dziwo, wielka satysfakcja i ogromna przyjemność i od razu chęć na kolejny.
I tutaj spieszę wyjaśnić, co odkryłam i o jakie mądrości jestem bogatsza.
Otóż. Dlaczego nie udawało mi się wytrwać w ćwiczeniach, pomimo wielku podejmowanych prób?
1. Moje ciało, nie przestawione na "lepsze paliwo" lub przynajmniej nie odstawione od "złego paliwa" nie miało zwyczajenie siły na podjęcie wysiłku fizycznego.
Obecnie, po półtora tygodnia wprowadzania zmian, czuję jakby wszystko we mnie się ładnie uspokoiło, a co za tym idzie- mam większy spokój psychiczny. Jest to, juz wiem, niezbędny element konieczny do podjęcia wysiłku i wytrwania ( no, to się okaże)
2. Miejsce. Już nie na środku pokoju, przy pełnym świetle, obok przechodzących ludzi, wołajacych mnie dzieci, śmiejącego się ze mnie chłopa.
Tym razem- łazienka. Przyjemny półmrok, drzwi zamknięte na cztery sposty, ogłoszenie tresci DZWONIC-NIE USLYSZE PUKANIA, MAM SLUCHAWKI- TYLKO W PRZYPADKU ZAGROZENIA ZYCIA. NIE MA MNIE DLA NIKOGO DO GODZ.,.....
3. Muzyka. Dodaje mnóstwo energii i sił. Nie riwm, jak mogłąm kiedykolwiek ćwiczyć bez niej.
4. Picie, woda z lodem, smothies owocowe.
5. Rozsądny wybór ćwiczeń- to najważniejsze.
Zgodnie z zaplanowanym kalendarzem FItness Blender, na spokojnie i na miarę swoich obecnych możliwości. Po co się rzucać na HITT, żeby za chwilę walczyć o każdy oddech, przeklinać cały świat i szczerze nienawidzić Kelly lub Daniela.
Jestem w tych moich osobistych trenerach niezmiennie zakochana, KOCHAM ich miłością dozgodnną i niezmienną i to się na pewno nigdy nie zmieni.
Uwielbiam śmiech Kelly, jej energię, uwielbiam głos Daniela, spokojny ale motywujący ("no jerking motions'), uwielbiam rozciąganie pod koniec, ommmmygood, to boskie uczucie w całym ciele no i uwielbiam też "this workout is complete"
Przedemną jeszcze około dwudziestu milionów takich małych kroczków i decyzji żywieniowych.
Przedemną jeszcze całe Himalaje do pokonania.
Niezmiennie ogarnia mnie czarna rozpacz kiedy patrzę na swoje odbicie w lustrze. Niezmiennie wściekam się patrząc na wyrok na wyswietlaczu wagi.
Na szczescie, nie ejst to dozywocie. Ja moge to zmienic.
Cieszę się, naprawdę, bo moje ciało tego właśnie potrzebowało.
RUCHU.
Jestem pozytywnie zaskoczona z jaką łatwością mi przyszły wszystkie ćwiczenia. Moje ciało doskonale pamięta wszystkie poprzednie treningi, mam wrażenie że mięśnie powoli budziły się z letargu, niespiesznie przecierały oczy ziewając. I z każdą minutą do każdej komórki mojego umęczonego ciała dopływała życiodajna krew niosać sztandar ZYJĘ.
Tak, żyję.
Nie poddaję się.
Dzięki Ci, Jezu.
Napiszę więc jeszcze raz i postaram sie tym razem zawrzeć meritum sprawy.
Otóz, skąd taki tytuł.Ano stąd, że jest fajnie. W sensie fizycznym i psychicznym.
I dlatego spieszę się podzielić radośćią z faktu że tadamtadam- ćwiczę.
Wczorajszy dzień był przełomowy. Pierwszy porządny trening i o dziwo, wielka satysfakcja i ogromna przyjemność i od razu chęć na kolejny.
I tutaj spieszę wyjaśnić, co odkryłam i o jakie mądrości jestem bogatsza.
Otóż. Dlaczego nie udawało mi się wytrwać w ćwiczeniach, pomimo wielku podejmowanych prób?
1. Moje ciało, nie przestawione na "lepsze paliwo" lub przynajmniej nie odstawione od "złego paliwa" nie miało zwyczajenie siły na podjęcie wysiłku fizycznego.
Obecnie, po półtora tygodnia wprowadzania zmian, czuję jakby wszystko we mnie się ładnie uspokoiło, a co za tym idzie- mam większy spokój psychiczny. Jest to, juz wiem, niezbędny element konieczny do podjęcia wysiłku i wytrwania ( no, to się okaże)
2. Miejsce. Już nie na środku pokoju, przy pełnym świetle, obok przechodzących ludzi, wołajacych mnie dzieci, śmiejącego się ze mnie chłopa.
Tym razem- łazienka. Przyjemny półmrok, drzwi zamknięte na cztery sposty, ogłoszenie tresci DZWONIC-NIE USLYSZE PUKANIA, MAM SLUCHAWKI- TYLKO W PRZYPADKU ZAGROZENIA ZYCIA. NIE MA MNIE DLA NIKOGO DO GODZ.,.....
3. Muzyka. Dodaje mnóstwo energii i sił. Nie riwm, jak mogłąm kiedykolwiek ćwiczyć bez niej.
4. Picie, woda z lodem, smothies owocowe.
5. Rozsądny wybór ćwiczeń- to najważniejsze.
Zgodnie z zaplanowanym kalendarzem FItness Blender, na spokojnie i na miarę swoich obecnych możliwości. Po co się rzucać na HITT, żeby za chwilę walczyć o każdy oddech, przeklinać cały świat i szczerze nienawidzić Kelly lub Daniela.
Jestem w tych moich osobistych trenerach niezmiennie zakochana, KOCHAM ich miłością dozgodnną i niezmienną i to się na pewno nigdy nie zmieni.
Uwielbiam śmiech Kelly, jej energię, uwielbiam głos Daniela, spokojny ale motywujący ("no jerking motions'), uwielbiam rozciąganie pod koniec, ommmmygood, to boskie uczucie w całym ciele no i uwielbiam też "this workout is complete"
Przedemną jeszcze około dwudziestu milionów takich małych kroczków i decyzji żywieniowych.
Przedemną jeszcze całe Himalaje do pokonania.
Niezmiennie ogarnia mnie czarna rozpacz kiedy patrzę na swoje odbicie w lustrze. Niezmiennie wściekam się patrząc na wyrok na wyswietlaczu wagi.
Na szczescie, nie ejst to dozywocie. Ja moge to zmienic.
Cieszę się, naprawdę, bo moje ciało tego właśnie potrzebowało.
RUCHU.
Jestem pozytywnie zaskoczona z jaką łatwością mi przyszły wszystkie ćwiczenia. Moje ciało doskonale pamięta wszystkie poprzednie treningi, mam wrażenie że mięśnie powoli budziły się z letargu, niespiesznie przecierały oczy ziewając. I z każdą minutą do każdej komórki mojego umęczonego ciała dopływała życiodajna krew niosać sztandar ZYJĘ.
Tak, żyję.
Nie poddaję się.
Dzięki Ci, Jezu.
Komentarze (0)
Zaloguj się, aby dodać komentarz