Piątek, 15 lipca 2016 | 21:50:16
Robota w polu - suplement diety!
Tak jak w tytule, niezawodny i skuteczny suplement diety - praca w polu. Dziś o diecie, efektach itp. będzie mało.
Wiecie jak się cieszę, że mieszkam na wsi? Jeżdżę do pracy na 7.30. Wracam do domu na 16.00. Filiżanka świeżozaparzonej zielonej herbaty, a następnie przebieram się i z eleganckiej pani "urzędnik" przeistaczam się w ROLNIKA. I kocham to niezmiernie. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez pracy na wsi. A co dziś było na tapecie? Było wyjątkowo kolorowo!
Sobota tp dzień targowy, trzeba sprzedać wyhodowane vegetables and fruits, więc w piąteczek trzeba te wszystkie pyszności przygotować. Na pierwszy ogień poszły ogórki, które nie dość, że trzeba było wybrać, to jeszcze posortować i opłukać, bo po nocnym deszczu były całe w błotku. Później zrobiło się pomarańczowo za sprawą marchewki, biało za sprawą pietruszki, cebuli i czosnku i bordowo-fioletowo za sprawą czerwonej cecbuli i buraczków.
Ale to dopiero była rozgrzewka! W międzyczasie grzecznie, według rozpisanej diety DietMap o 17.30 zjadłam ostatni posiłek - kolację.
A w ogrodzie na zerwanie czekała żółta i zielona cukinia - troszkę za długo rosła, więc jej rozmiary były pokaźne (zupełnie jak moje przed dietą) :). Gdy już się z nią uporałam, przyszedł czas na sortowanie jabłuszek -ach ten kuszący zapach letnich jabłek - trudno było oprzeć się pokusie ugryzienia któregoś - ale wytrwałam :D
Gdy już wszystko to było zapakowane na samochód dostawczy i już spokojnie czekało na wyjazd kolejnego poranka o 5.00 na bazar, ja zdecydowałam, że jeszcze troszkę popracuję... Jako że wsadziłam w ubiegłym roku dziewięć dwustumetrowych rzędów truskawki - to teraz właśnie - po zbiorach przyszedł czas na opielenie ich... Ale dlaczego chwasty - mimo wcześniejszej suszy tak bardo wyrosły??? Łoboda miejscami sięgała mojego czoła i żeby takie badylko wyrwać - trzeba było skupić na tym całą swoją energię, moc, siłę... I tak jakoś się z tym wszystkim zeszło, że do domu weszłam "umorusana" w ziemi, zielsku, upocona po uszy dopiero przed godziną 21... czyli ponad 3 godziny po ostatnim posiłku. Wykąpałam się i otworzyłam DietMap.
Jedno jest pewne - taka praca jest na pewno sprzymierzeńcem - ale z drugiej strony jedno mnie zastanawia. Czy przy dużym wysiłku fizycznym ta kolacja o 17:30 jest wystarczająca? czy powinnam o 17.30 jedynie coś przekąsić a zjeść kolacje np. o 19? Czy gdybym skusiła się na to jabłko to może to by wystarczyło?
Bo mimo, że motywację mam ogromną, to po dzisiejszej pracy nie mam siły nawet podnieść koła hula hoop, nie mówiąc o kręceniu. Nie jestem też pewna czy przetrwam dziś trening Chodakowskiej. Zrobię więc może dziś dzień przerwy w treningu...
Jak ktoś pięknie powiedział: "Gdy praca, którą wykonujesz, nie daje ci radości, a tylko pieniądze, to jesteś śmiertelnie ubogi."
Wiecie jak się cieszę, że mieszkam na wsi? Jeżdżę do pracy na 7.30. Wracam do domu na 16.00. Filiżanka świeżozaparzonej zielonej herbaty, a następnie przebieram się i z eleganckiej pani "urzędnik" przeistaczam się w ROLNIKA. I kocham to niezmiernie. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez pracy na wsi. A co dziś było na tapecie? Było wyjątkowo kolorowo!
Sobota tp dzień targowy, trzeba sprzedać wyhodowane vegetables and fruits, więc w piąteczek trzeba te wszystkie pyszności przygotować. Na pierwszy ogień poszły ogórki, które nie dość, że trzeba było wybrać, to jeszcze posortować i opłukać, bo po nocnym deszczu były całe w błotku. Później zrobiło się pomarańczowo za sprawą marchewki, biało za sprawą pietruszki, cebuli i czosnku i bordowo-fioletowo za sprawą czerwonej cecbuli i buraczków.
Ale to dopiero była rozgrzewka! W międzyczasie grzecznie, według rozpisanej diety DietMap o 17.30 zjadłam ostatni posiłek - kolację.
A w ogrodzie na zerwanie czekała żółta i zielona cukinia - troszkę za długo rosła, więc jej rozmiary były pokaźne (zupełnie jak moje przed dietą) :). Gdy już się z nią uporałam, przyszedł czas na sortowanie jabłuszek -ach ten kuszący zapach letnich jabłek - trudno było oprzeć się pokusie ugryzienia któregoś - ale wytrwałam :D
Gdy już wszystko to było zapakowane na samochód dostawczy i już spokojnie czekało na wyjazd kolejnego poranka o 5.00 na bazar, ja zdecydowałam, że jeszcze troszkę popracuję... Jako że wsadziłam w ubiegłym roku dziewięć dwustumetrowych rzędów truskawki - to teraz właśnie - po zbiorach przyszedł czas na opielenie ich... Ale dlaczego chwasty - mimo wcześniejszej suszy tak bardo wyrosły??? Łoboda miejscami sięgała mojego czoła i żeby takie badylko wyrwać - trzeba było skupić na tym całą swoją energię, moc, siłę... I tak jakoś się z tym wszystkim zeszło, że do domu weszłam "umorusana" w ziemi, zielsku, upocona po uszy dopiero przed godziną 21... czyli ponad 3 godziny po ostatnim posiłku. Wykąpałam się i otworzyłam DietMap.
Jedno jest pewne - taka praca jest na pewno sprzymierzeńcem - ale z drugiej strony jedno mnie zastanawia. Czy przy dużym wysiłku fizycznym ta kolacja o 17:30 jest wystarczająca? czy powinnam o 17.30 jedynie coś przekąsić a zjeść kolacje np. o 19? Czy gdybym skusiła się na to jabłko to może to by wystarczyło?
Bo mimo, że motywację mam ogromną, to po dzisiejszej pracy nie mam siły nawet podnieść koła hula hoop, nie mówiąc o kręceniu. Nie jestem też pewna czy przetrwam dziś trening Chodakowskiej. Zrobię więc może dziś dzień przerwy w treningu...
Jak ktoś pięknie powiedział: "Gdy praca, którą wykonujesz, nie daje ci radości, a tylko pieniądze, to jesteś śmiertelnie ubogi."
Piękna sentencja! Organizm sam Ci podpowiada kiedy przeholowałaś. Jeśli nie ma siły, to nie ma co zmuszać się. W polu napracowałaś się za dwa dni treningu. Pięknie napisałaś o tej pracy, widać, że ją kochasz. Tak trzymaj!
Zgadzam się z Alą, przy takim intensywnym wysiłku organizm powiedział stop odpoczywamy. :) i widać, że kochasz to swoje życie po pracowe :)