Poniedziałek, 23 maja 2016 | 10:55:19
Słońce na dwóch kołach
Fruuu! Wiatr we włosach i 35 km na liczniku przejechane. Opony dały radę, rama też wytrzymała, a siodełko wcale nie wbiło się w 4litery. Sezon rowerowy rozpoczęty. Dieta plus ruch. Mam nadzieję, że ten związek, ta relacja da efekty nie tylko estetyczne.
Reaguję na ryby alergicznie. Rozumiem ich sens i potrzebę, jednak wszystko co jest z nimi związane przyprawia mnie o dreszcze. Wołowinka i wieprzowinka są mi zdecydowanie bliższe. Ptactwo znoszę i toleruję. Co tu zrobić, żeby ryby mnie nie "mordowały", a "parzystokopytne" nie nęciły?
Reaguję na ryby alergicznie. Rozumiem ich sens i potrzebę, jednak wszystko co jest z nimi związane przyprawia mnie o dreszcze. Wołowinka i wieprzowinka są mi zdecydowanie bliższe. Ptactwo znoszę i toleruję. Co tu zrobić, żeby ryby mnie nie "mordowały", a "parzystokopytne" nie nęciły?
Piątek, 20 maja 2016 | 02:19:09
Zimno jak w psiarni
Czy ten mądry program dietetyczny uwzględnił fakt, że w maju roku pańskiego 2016 temperatura spada do kilku kresek powyżej zera?
Mieszkam w starym domu, który ma prawie 100-lat. Dookoła mam drzewa i zieleń traw. Piece kawflowe ktoś zastąpił aluminiowymi grzejnikami. Zimno jest jak w myśliwskiej psiarni. Niestety mnie jest bliżej do hipopotama, niż do gończego psa. Chce mi się jeść!
A ten sloiczek brązowej nutelki, sprawdzam w planie, nie został ujęty kalorycznie. Po co ja tak cierpię? Zaczynam czuć odległego o 10 km hamburgera z frytuniami i kolusią.
Domowa składnica win, nalewek i gorzałek wszelakich kusi jak ten Czerwony Gość bielusieńkie, cnotliwe duszyczki. A ja co? Wodę, z naciskiem na "O", piję i piję. No cieplej mi od tego opilstwa nie jest.
Troskliwa Pani Dietetyk napisała mi wiadomość, z której i tak nic nie rozumiem. Móżg mi zamarza, a serek żółty krzyczy do mnie z lodówki. Trzymaj się, Misiu Puszysty, trzymaj. Jak zgubisz swoje 20 kg będziesz jak Adonis piękny mimo wieku i rys historii życia na twarzy.
Dobranoc lub Dzień Dobry, bo nie wiem kto, o której tutaj wstaje. Mój karmnik zaczyna się o 9-tej!
Mieszkam w starym domu, który ma prawie 100-lat. Dookoła mam drzewa i zieleń traw. Piece kawflowe ktoś zastąpił aluminiowymi grzejnikami. Zimno jest jak w myśliwskiej psiarni. Niestety mnie jest bliżej do hipopotama, niż do gończego psa. Chce mi się jeść!
A ten sloiczek brązowej nutelki, sprawdzam w planie, nie został ujęty kalorycznie. Po co ja tak cierpię? Zaczynam czuć odległego o 10 km hamburgera z frytuniami i kolusią.
Domowa składnica win, nalewek i gorzałek wszelakich kusi jak ten Czerwony Gość bielusieńkie, cnotliwe duszyczki. A ja co? Wodę, z naciskiem na "O", piję i piję. No cieplej mi od tego opilstwa nie jest.
Troskliwa Pani Dietetyk napisała mi wiadomość, z której i tak nic nie rozumiem. Móżg mi zamarza, a serek żółty krzyczy do mnie z lodówki. Trzymaj się, Misiu Puszysty, trzymaj. Jak zgubisz swoje 20 kg będziesz jak Adonis piękny mimo wieku i rys historii życia na twarzy.
Dobranoc lub Dzień Dobry, bo nie wiem kto, o której tutaj wstaje. Mój karmnik zaczyna się o 9-tej!
Poniedziałek, 16 maja 2016 | 23:33:23
Więcej?
Pan Żółw ma w diecie na wtorek jeszcze więcej - 2.616! Ledwo się dzisiaj ruszam. Cztery razy koryto. A co ty, odchudzasz się? A nie widać? No, jak tak wygląda twoja dieta to daj adres, też skorzystam. Zawsze można liczyć na wsparcie znajomych i klientów. Trzymam się planu. Sprawdzam co tam jest i szukam jak gończy pies w sklepach miasta, którego nie znam - wracam do domu dopiero w środę.
Pozdrawiam czekoladowe batoniki, gazowane napoje, kotlety i kotleciska. Frytki, przekąski na ostatnią chwilę i takie tam inne cudeńka jak "nachosy" czy "chipsy" obchodzę szerokim łukiem. Jasne, że kuszą, mamią kolorami i wręcz wołają głosem syren - "Weź mnie, mój luby, weź!". Nie! Nie! Niee powiedziałem!
A taki tyciuńki, jeden mały?
Wrrr...! Szklanka wody... zamiast!
Pozdrawiam czekoladowe batoniki, gazowane napoje, kotlety i kotleciska. Frytki, przekąski na ostatnią chwilę i takie tam inne cudeńka jak "nachosy" czy "chipsy" obchodzę szerokim łukiem. Jasne, że kuszą, mamią kolorami i wręcz wołają głosem syren - "Weź mnie, mój luby, weź!". Nie! Nie! Niee powiedziałem!
A taki tyciuńki, jeden mały?
Wrrr...! Szklanka wody... zamiast!
Poniedziałek, 16 maja 2016 | 00:06:36
2570
Czy to dieta, czy turnus dla rekonwalescentów? Tyle, to ja nawet jak mogę, to dziennie nie jem. Pracuję głównie mózgowo, a nie siłą mięśni!
Znalazłem w autostradowej szybkodajni trawę z dodatkami. Pani przy kasie trzy razy pytała czy to wszystko. Mało i zdrowo. A jak rozumiem, powinno być dużo i w grubej panierce. Zjadłem. Wstałem głodny. Cztery posiłki zaliczyłem. Wprawdzie nie takie jak w diecie, za to podobne w kategoriach produktów. Mimo zamkniętych sklepów zdołałem kupić co trzeba na stacjach benzynowych. Mam powody do dumy. Wagi ze sobą nie zabrałem, więc poczucie radości będzie mi towarzyszyć aż do powrotu do domu.
Znalazłem w autostradowej szybkodajni trawę z dodatkami. Pani przy kasie trzy razy pytała czy to wszystko. Mało i zdrowo. A jak rozumiem, powinno być dużo i w grubej panierce. Zjadłem. Wstałem głodny. Cztery posiłki zaliczyłem. Wprawdzie nie takie jak w diecie, za to podobne w kategoriach produktów. Mimo zamkniętych sklepów zdołałem kupić co trzeba na stacjach benzynowych. Mam powody do dumy. Wagi ze sobą nie zabrałem, więc poczucie radości będzie mi towarzyszyć aż do powrotu do domu.
Niedziela, 15 maja 2016 | 02:17:03
Dieta, a co to takiego?
Ryba mi cuchnie. Wodą. Mułem. Szuwarami. Ryby jem tylko wtedy, gdy jestem nad morzem. Obiad miał być z rybą. A w lodówce znalazłem mięso mielone, które zrumieniłem z przyprawami i czosnkiem. Makaron z pszenicy "durum". Dwa pomidory. Garść oliwek nadziewanych papryką. Kilka kropel tabasco. Pyszne!
Mam wrażenie, że nie o to w tej całej przygodzie z dietą chodzi. Nadinterpretacja rozumienia słów o zmianie nawyków żywieniowych. Zmarnować ma się to, co kilka dni wcześniej kupiłem? Jestem dumny z obroku na śniadanie, czterech posiłków w ciągu dnia i kolacji z białym serem. Chudym. Teraz będę wypatrywał "zer" przy procentach.
Dzisiaj wyjeżdżam służbowo na dwa dni. Nocleg w hotelu. Posiłki restauracyjno-knajpiane. Wyzwaniem będzie zbliżyć się do tego co w menu diety. Zobaczymy co z tego wyniknie. Hamburgery sio, paszły ode mnie z daleka!
Mam wrażenie, że nie o to w tej całej przygodzie z dietą chodzi. Nadinterpretacja rozumienia słów o zmianie nawyków żywieniowych. Zmarnować ma się to, co kilka dni wcześniej kupiłem? Jestem dumny z obroku na śniadanie, czterech posiłków w ciągu dnia i kolacji z białym serem. Chudym. Teraz będę wypatrywał "zer" przy procentach.
Dzisiaj wyjeżdżam służbowo na dwa dni. Nocleg w hotelu. Posiłki restauracyjno-knajpiane. Wyzwaniem będzie zbliżyć się do tego co w menu diety. Zobaczymy co z tego wyniknie. Hamburgery sio, paszły ode mnie z daleka!
Piątek, 13 maja 2016 | 12:36:10
Stare po nowemu
Zamówiłem kawę i "hummus" czyli kilka pasków ogórka, marchwi, cztery mini pajdki chleba razowego, miseczkę zielonych oliwek i słoiczek maścidła właściwego. Estetycznie podane. Siedzę i patrzę w niebo. Jutro sobota. Mam listę zakupów i menu na dzień. Mam to kupić? Czy to co zjem trzeba odznaczyć, zaznaczyć czy co z tym zrobić?
Czwartek, 12 maja 2016 | 08:53:02
I ja też?
Jem hamburgera. Tłuszcz z kotleta cieknie po palcach na czerwoną tacę. Żółte frytki, majonez, coca-cola, serki w panierce. 92 kg na wadze, a mimo to 30-40 km na rowerze bez najmniejszego trudu w przyzwoitym tempie. Więc po co? Moda? Trend? Znajomi? Szczerze mówiąc mam to gdzieś, bo zazwyczaj robię i tak na odwrót. Lekarza ostatnio widziałem przy porodzie. Własnym. Zatem po co? Ubrania kiepsko leżą? A bluza z kapturem nie bardzo pasuje do teatru? Myślę, że zwyczajnie 92 słabo wygląda (no może poza lokatą w banku, ale tyle to chyba żaden w historii jeszcze nia dał).
Założyłem konto. Stałem się członkiem społeczności. Kupiłem abonament na 365 dni. Mój cel to 20 kg mniej w rok. Zobaczymy. Nic nie tracę (poza tłuszczem), a może zyskam. O w mordę, pachnie to jak "kryzys wieku średniego". Fuj! Idę kupić piwo i paczkę fajek. Początek programu dietowego ustawiłem sprytnie na najbliższą sobotę.
Założyłem konto. Stałem się członkiem społeczności. Kupiłem abonament na 365 dni. Mój cel to 20 kg mniej w rok. Zobaczymy. Nic nie tracę (poza tłuszczem), a może zyskam. O w mordę, pachnie to jak "kryzys wieku średniego". Fuj! Idę kupić piwo i paczkę fajek. Początek programu dietowego ustawiłem sprytnie na najbliższą sobotę.